Jak działają konie?

Autor: Chris Hector z magazynu “The Horse“, artykuł z 24.04.2015r.
Tłumaczenie: Classical Way

Gerd Heuschmann jest wyjątkowym połączeniem – weterynarzem od koni, który rzeczywiście jeździ konno. Przed podjęciem studiów weterynaryjnych przeszedł profesjonalny trening jeździecki, a obecnie prowadzi praktykę w pobliżu Warendorfu w Niemczech i wykłada dla tamtejszych adeptów jeździectwa. W poprzednim roku Gerd przeprowadził Seminarium Ujeżdżeniowe FEI i jego przemowa okazała się takim hitem, że publiczność domagała się, aby tego samego dnia wrócił i dał jeszcze jeden wykład. A oto i on… 

Tym razem chciałbym wziąć pod lupę stawy – równie dobrze mógłbym wziąć płuco albo serce i dojść do puenty, do której zmierzam, ale właśnie stawy najlepiej zilustrują to, co chcę powiedzieć.

Czego potrzebujemy, aby mówić o stawie? Przynajmniej dwóch kości. Potrzebujemy również torebki stawowej, chrząstki i płynu wewnątrz. I tutaj zadaję pytanie – w jaki sposób odżywiane są komórki wewnątrz stawu?

Poprzez krew?

Ale przecież w ciele istnieją tkanki, które nie są wspierane bezpośrednio przez krew – wśród nich są właśnie chrząstki i tkanki ścięgien. Tak jak większość z was pewnie wie, jeżeli weźmiemy niewielki kawałek chrząstki i obejrzymy go pod mikroskopem, zobaczymy wiele dużych, okrągłych komórek. Żyjących komórek, które muszą poradzić sobie z obciążeniami, jakie nakładamy na nasze konie sportowe. I paradoksalnie konie z najniższym poziomem obciążeń, konie ujeżdżeniowe, to właśnie te, u których mamy największe problemy.

Jak odżywiają się chrząstki? Są dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że wartości odżywcze przechodzą przez kości, a druga, że przez maź stawową. I tutaj powstaje interesujące pytanie – jak możemy dostarczyć cokolwiek do tej mocnej, gładkiej, elastycznej tkanki? Jest to tak zwana zasada „zasysania”. Podczas ruchu kończyny, w fazie podparcia, chrząstka jest ściskana, a zanieczyszczenia wypychane. Gdy koń unosi kończynę, to w stawie tworzy się pustka i chrząstka zasysa pożywienie.

Pomyślmy o zebrach poruszających się przez 19 godzin dziennie. Odżywianie ich stawów przebiega perfekcyjne – zarówno procesy ściskania, zasysania, jak i wypychania. Tak właśnie żyją stawy. A teraz pomyślmy o europejskich koniach stojących przez dwadzieścia trzy i pół godziny w stajni. To jest coś, co powoduje, że weterynarze są bogaci!

Koń jest stworzony do poruszania się. Bardzo interesujące jest to, co powiedział trener ujeżdżenia, Jan Bemelmans – on wyprowadza swoje konie trzy lub cztery razy dziennie, żeby mogły poruszać się przez co najmniej cztery godziny w ciągu dnia.

Jako weterynarze najwięcej pieniędzy zarabiamy właśnie dzięki złemu jeździectwu i koniom, które przetrzymywane są w stajniach.

Co dla jeźdźca lub trenera jest pierwszym sygnałem, że dzieje się coś złego z chrząstką w stawie? Co zrobiłbyś gdybyś sam był tą chrząstką i zorientował się, że poziom odżywiania jest zbyt niski i nie masz dostatecznie dużo pożywienia? Zwiększyłbyś ściskanie chrząstki – a wtedy pojawiłby się lekki obrzęk (opoje).

Nagle nasze cudowne konie ujeżdżeniowe dostają opojów. Jeżeli zapytamy młodych jeźdźców profesjonalnych skąd one się biorą, to mają oni różne nieprawdopodobne pomysły – że to dieta, lub cokolwiek innego. Ale one tworzą się ze względu na niedostateczną ilość ruchu. Pojawiają się, ponieważ konie spędzają zbyt wiele czasu w stajni.

Chcecie, aby weterynarze zbiednieli? Wypuśćcie konie ze stajni!

Teraz przyjrzyjmy się końskim kopytom. Większość ludzi wie o istnieniu struktur kostnych kopyta, kość śródręcza III, pierwszej, drugiej, trzeciej kości palca, czyli kości kopytowej, koronowej i pęcinowej, trzeszczki kopytowej i pęcinowej w okolicach pęciny. Musimy jednak spojrzeć na aparaturę, która dźwiga pęcinę, dzielącą się na więzadła zawieszone na kości nadpęcia, zawieszone na trzeszczkach pęcinowych oraz na dalsze. Ich układ podtrzymuje pęcinę i jeżeli byśmy go odcięli, wszystko by się rozpadło – czasami możemy zaobserwować stare klacze hodowlane, które osiadły na pęcinach – staw skokowy jest wtedy wyprostowany, a staw kolanowy ma bardziej rozwarty kąt.

Spójrzmy teraz na inny system – ścięgno mięśnia zginacza głębokiego. Oplata ono trzeszczki pęcinowe z tyłu pęciny, schodzi w dół do trzeszczki i przyczepia się do kości kopytowej.

Jeżeli mamy pojęcie o tych systemach, wtedy możemy spojrzeć na, w moich oczach, wielki problem, który dotyczy koni sportowych w Niemczech. Jest nim sposób kucia.

Na początek jednak kolejne pytanie. Jak chcielibyśmy rozłożyć wagę konia? Równomiernie. Co powinniśmy zrobić, aby tak się stało? Wyrównać kopyta. Gdy koń się porusza, kopyto powinno zetknąć się z ziemią piętką i palcem dokładnie w tym samym momencie tak, aby obciążenia rozłożyły się po równo.

Co dzieje się gdy zaczynamy zmieniać ten balans? Wielu kowali zakłada podkowy ortopedyczne nie wiedząc, że ingerują w balans – nie zauważają tego i nie dbają o to. Nasi kowale bezmyślnie tną piętki i sprawiają, że kopyto staje się bardzo płaskie – co dzieje się wtedy z układem zginacza głębokiego? Zwiększa się nacisk na trzeszczkę, zginacz głęboki staje się bardziej naprężony, pojawiają się napięcia, pęcina wypychana jest do przodu, a więzadła robią się luźne.

Jednak w Europie o wiele częściej spotkamy się z tym, że kowale podnoszą piętki. Zginacz głęboki nie jest wtedy naprężony, trzeszczka nie ulega ściskaniu, wszystkie ścięgna są raczej luźne, a więc całe obciążenie spoczywa na więzadłach. Wielu ludzi akceptuje to, że kowal wyprowadza konia ze stajni, ściąga podkowy, przycina kopyto, zakłada nowe podkowy i wraca z koniem do stajni. Nie poświęca nawet sekundy, aby zobaczyć, jak koń osadził się na swoich “nowych” kopytach. A to takie ważne, jeżeli chcemy mieć zdrowego konia, którego waga rozprowadzona jest równomiernie po wszystkich strukturach. Możemy to zaobserwować tylko podczas ruchu konia.

Jeżeli mamy konia, który ma problemy z więzadłami, podniesienie piętek w niczym mu nie pomoże. Zdarzają się weterynarze, którzy zalecają taką praktykę na problemy z więzadłami, nie wiem dlaczego, ale tak właśnie robią.

Aby choć trochę lepiej rozumieć kończynę konia, spójrzmy na jej przekrój. W okolicach kopyta mamy niewielką kapsułę. Konie mają w niej wiele rzeczy. Kość kopytowa, trzeszczka, ścięgno zginacza, strzałka gąbczasta. Jaka jest funkcja strzałki gąbczastej? Jest to pompa, która umożliwia cyrkulację krwi. To z kolei jest ściśle związane z fazą obciążenia kopyta. Dlatego potrzebujemy dobrej strzałki gąbczastej i dobrze rozwiniętego kopyta.

Pozwólcie, że opowiem wam krótką historię o tym, dlaczego zacząłem zastanawiać się nad tymi kwestiami… Bo przecież kogo interesuje kopyto? Chciałem skupić się na jeździectwie, ale zauważyłem, że ogromna część problemów pochodzi od złego obchodzenia się z kopytem. Utrzymanie dobrego kopyta jest przecież takie łatwe – prawie tak, jak jeździectwo. Jeżeli całość kopyta spotyka się w tym samym czasie z ziemią, otrzymujemy idealny nacisk na strzałkę – ten nacisk przechodzi ze strzałki na strzałkę gąbczastą, w wyniku czego kopyto rozszerza się w okolicy piętek i utrzymuje je w zdrowiu.

Wiele lat temu byłem na kongresie weterynaryjnym w Stanach Zjednoczonych i tam stary kowal wygłosił wykład pod tytułem “Symetria kopyta”. Prowadził on badania na dzikich koniach w Górach Skalistych. Jesienią konie zostały zapędzone na niziny, ogiery zostały wykastrowane, ujeżdżone i sprzedane, a klacze wróciły w góry.

Jego prezentacja zaczęła się filmem, który pokazał setki koni schodzących na niziny, galopujących przez pola pokryte wielkimi kamieniami. Po przegalopowaniu przez nie, koniom nic się nie stało, wszystkie dotarły zdrowe. Potem pokazano nam, że one wszystkie mają okrągłe, duże kopyta i bardzo niskie piętki. Nigdy nie widziałem strzałek takich jak te, były ogromne. I wtedy zacząłem myśleć – każda tkanka reaguje na wpływy z zewnątrz.

Trochę zmieniło się już w Niemczech, ale 10 lat temu wszystkie nasze źrebaki rodziły się zimą w śniegu, zimnie, deszczu i wietrze, więc na początku żyły przy matce w miękkim grubo wyściełanym słomą boksie. Spędzały w ten sposób w stajniach pierwsze tygodnie, może nawet miesiące. Jeżeli miały szczęście i pozwalano im wyjść na dwór na głębokie błoto. Jeżeli pojawilibyście się u nich w okolicach wiosny, zobaczylibyście bardzo dobrze wyglądające źrebięta, duże silne mięśnie i piękne szyje postawione na małych kopytkach z wysokimi piętkami, gdzie strzałka jest praktycznie niewidoczna.

Pomyślmy o niewielkiej trzeszczce – jak możemy oczekiwać, że te małe kości rozwiną się, jeżeli nie ma na nie nacisku?

Okej, nie jesteśmy w stanie zmienić warunków na naszych padokach, ale możemy na przykład zmienić to, co robimy z naszymi końmi podczas zimy.

Dzikie konie żyją na równinach. Spójrzmy jeszcze raz na zebrę i twardą, suchą ziemię. A teraz na nasze źrebięta, które rodzą się na miękkiej ściółce, potem przechodzą na miękkie błoto, następnie na miękkie pastwiska z trawą o wysokości prawie jednego metra. Do tego karmimy je tak, jakbyśmy chcieli je potem zjeść! Nasze konie zawsze wyglądają bardzo dobrze, wychowujemy je na miękkim podłożu – jak więc możemy oczekiwać, że będą zdrowe?

Zróbcie zdjęcie rentgenowskie trzyletniemu, typowemu dla dzisiejszej europejskiej hodowli koniowi gorącokrwistemu, a zauważycie, że jest ono bardzo ciemne. Zróbcie identyczną fotografię trzylatkowi pełnej krwi, biorącemu udział w wyścigach, używając tej samej maszyny i tych samych ustawień, a uzyskacie diametralnie różny obraz – białe kości. Białe kości z ogromną ilością wapnia. Ściana kości konia pełnej krwi jest dwukrotnie grubsza niż u współczesnego konia gorącokrwistego.

Jeżeli nie będziemy stymulowali wzrostu szkieletu swojego dojrzewającego konia poprzez kontakt z twardym, nierównym podłożem, jeżeli nie będziemy ścinać piętek swojemu źrebięciu, jeżeli jego strzałka nie będzie miała kontaktu z ziemią, otrzymamy niesamowicie obszernie poruszającego się konia, ale z „nogami jak z waty”. Zapomnieliśmy, że koń jest zwierzęciem stepowym. Ludzie ze świata ujeżdżenia szczególnie dbają o końskie nogi – na treningi owijają je ślicznymi, miękkimi bandażami i jeżdżą po wspaniałych, elastycznych podłożach, zwłaszcza jeśli chodzi o młodsze konie. Ale to powinno działać dokładnie odwrotnie. Nogi młodszych koni powinny być stymulowane z zewnątrz, czuć twardsze podłoże. Jeśli nie każdego dnia, to przynajmniej trzy razy w tygodniu. Po każdej skończonej sesji treningowej daj koniowi luźną wodzę i jedź stępować po twardej drodze. Przez pół godziny w tę i z powrotem. Ofiaruj koniowi ten przywilej, a dostaniesz mocne kopyta, dobre stawy, silne ścięgna i zdrowego konia. Musimy trenować konie na elastycznych podłożach, ale nie możemy trzymać ich na takich do śmierci.

Po dwudziestu latach bycia weterynarzem odnoszę wrażenie, że mamy coraz więcej problemów z grzbietami, stykającymi się wyrostkami kolczystymi kręgosłupa, problemów z mięśniami i innych. Szczególnie ze stykaniem się wyrostków kolczystych. Przez długi czas, kiedy jeździłem zawodowo, sądziłem, że to kiepscy jeźdźcy, szczególnie ci z czarną wodza w rękach, powodują ten problem. A później poszedłem na studia weterynaryjne i zacząłem brać udział w przeglądach weterynaryjnych. Zobaczyłem wtedy trzyletnie, nigdy niejeżdżone, wzięte prosto z pastwiska konie, które miały bardzo zaawansowane problemy ze stykającymi się wyrostkami na odcinku od kłębu do krzyża. Jak do tego doszło? To nieprawdopodobne.

Źrebięta żyją wraz z matkami na wysokiej i miękkiej słomianej ściółce. Spędzają pierwsze tygodnie, może miesiące, w tego typu stajniach. Jeżeli mają szczęście, pozwala im się na wyjście w głębokie błoto! Kiedy później, wiosną, doglądasz tych źrebiąt to widzisz, że wyglądają na zdrowe i silne, z dużymi mięśniami, wspaniałymi szyjami, ale stoją na niewielkich kopytkach z wysokimi piętkami, a ich strzałka jest niemalże niewidoczna.

Może to kwestia licencji i nadawania ich niewłaściwym ogierom – być może jest to wywołane wadami budowy. Później pomyślałem, że może to wina „niegrzecznych” hodowców – ale nie wiedziałem.

Siedem czy osiem lat temu zacząłem wykładać anatomię funkcjonalną na uniwersytecie w Warendorfie dla młodych jeźdźców profesjonalnych. Wyjaśniałem im pracę do przodu i w dół z młodymi końmi oraz co wtedy się dzieje z więzadłem nadkolcowym, że unosi ono grzbiet konia do góry. I nagle zacząłem zastanawiać się nad tym, co takiego przydarza się naszym koniom przez pierwsze trzy lata życia?

Staramy się sprawić, aby konie rosły bardzo intensywnie. Zawsze porównuję to do młodej zebry. Młoda zebra, jeżeli chce jeść, znajduje kępkę trawy tu, inną tam, co oznacza, że przez długie godziny musi mieć pysk przy ziemi i podniesione plecy.

My natomiast napełniamy nasze młode konie owsem i dajemy im tak wysoką i tak bogatą w wartości odżywcze trawę, że jeżeli opuszczą głowę jedynie na pół godziny, wystarczy to, aby napełniły swój brzuch.

W warunkach europejskich czas, przez który młody koń pasie się, jest niewystarczający, aby był w stanie zbudować mocny, funkcjonalny grzbiet przez uniesienie pleców. Jeszcze raz powtarzam, że ten intensywny system chowu koni w pierwszych dwóch latach ich życia przynosi nam wiele problemów.

Uważam, że mniej znaczy więcej. Tutaj w Australii macie wiele pustyń i jeśli wysłalibyście na nie młode konie to, o ile w ogóle by stamtąd wróciły, możecie być pewni, że miałyby odpowiednio wykształcone, podniesione grzbiety.

Uskuteczniane przez nas intensywne karmienie sprawia, że konie wyglądają dobrze jako roczniaki, dwulatki, a szczególnie trzylatki, gdy chcemy je sprzedać. Ale to nie jest dobre. Te ciężkie, zbyt rozwinięte dwuipółletnie ogiery starające się o licencję jedzą po 9 kilogramów owsa dziennie – wyglądają ładnie, ale mają problemy z grzbietem, ponieważ nigdy nie miały szansy na spędzenie dnia z nosem przy ziemi.

To są idee, które zebrałem razem, aby spróbować zmienić wasze myślenie.

Gdy kupujemy młodego konia ujeżdżeniowego, czterolatka, powinniśmy dobrze prowadzić jego kopyta, dbać o odrobaczanie, ćwiczyć z nim regularnie na twardym podłożu i starać upewniać się, że koń ten ma zdrowy grzbiet. Wtedy zapewnimy mu najlepszy start jaki możemy…

I ponownie po wykładzie Gerda publiczność ryknęła z entuzjazmem.

 O AUTORZE:

GERD HEUSCHMANN – lekarz weterynarii, zawodowy jeździec, trener; propagator idei jeździectwa klasycznego na świecie. Kładzie nacisk na zgodność treningu koni z ich biomechaniką, fizjologią i psychologią. Autor książek: “Gdyby konie mogły krzyczeć”, “W poszukiwaniu równowagi”, “Nos do przodu”; prowadzi warsztaty jeździeckie i wykłady na całym świecie oraz tworzy jeździecką bazę treningową w Europie.

www.gerdheuschmann.com